Bez leniuchowania nie ma pracowania cz.2

Bez leniuchowania nie ma pracowania cz.2

W dzisiejszym świecie, w którym strategiczną przewagę nad konkurentami w biznesie zapewnia informacja, kluczowe znaczenie ma czas, w jakim jesteśmy w stanie ją pozyskać i wykorzystać. Odmierzamy kolejne dni, by zaplanować zwrot z naszych inwestycji. Rozważamy, czy lepiej zamrozić kapitał na pięć lat, żeby później odzyskać go z nawiązką, czy raczej wydać gotówkę już dziś i cieszyć się ze zrobionych zakupów. Coraz częściej do wyceny przedsiębiorstw wykorzystuje się wzory, które uwzględniają zmiany wartości pieniądza w czasie czy przychody, jakie firma osiągnie w przyszłości. Nawet do liczenia najprostszych wielkości fizycznych, jak choćby przyspieszenie, podnosimy czas do potęgi, choć już zwykła sekunda wydaje się abstrakcyjnym pojęciem. A na najwyższych piętrach Wall Street superkomputery automatycznie kupują i sprzedają aktywa finansowe, na mrugnięcie oka po tym, kiedy ceny osiągną ustalone (równie automatycznie) limity.

Z każdym dniem coraz trudniej nam się zmieścić w ramach czasowych, które sami sobie narzuciliśmy, by sprawniej funkcjonować. Schematy, procedury i kalendarze miały nam pomóc osiągnąć życiową równowagę i spokój, tymczasem tylko oddalają nas od marzenia ataraksji. Stres się nasila, bo mając coraz więcej obowiązków, zabieramy pracę do domu. Wtedy czujemy, że zobowiązania wkradające się w nasz czas wolny odbierają nam niezależność. Pod koniec tygodnia okazuje się, że z całego weekendu zostało nam już tylko niedzielne popołudnie, ale my nie możemy przecież pozwolić sobie na błogie lenistwo, bo pragniemy tych parę wolnych godzin spędzić na rozwijaniu swoich pasji. Wszak jesteśmy ludźmi postępowymi, aktywnymi i nie spoczywamy na laurach. Przecież wynalazca Benjamin Franklin, ten sam, który ukuł powiedzenie, że czas to pieniądz, mawiał też, że lenistwo wszystko utrudnia, a pilność ułatwia, a na dodatek lenistwo idzie tak wolno, że dogania je bieda.

Leń u spowiedzi

Upływ czasu powoduje, że każdego dnia pytamy siebie samych, czy lepiej „być”, czy raczej „mieć”. W efekcie większość z nas lawiruje między skrajnościami: raz zatracając się całkowicie w dążeniu do aktywnego wykorzystania każdej danej nam sekundy, a innym razem oddając się błogiemu lenistwu i nie myśląc o konsekwencjach straconego czasu.

Niektórzy uważają, że najbliżsi szczęściu jesteśmy wtedy, kiedy wybaczamy. Znakiem czasu jest niestety to, że wybaczanie przychodzi nam coraz trudniej. Prawdziwym kuriozum okazuje się natomiast fakt, że jeśli już odpuszczamy winy, to chętniej innym niż sobie. Tymczasem w pogoni za utraconym czasem zapominamy, że właśnie sobie wybaczać powinniśmy najczęściej. Zwłaszcza te sobotnie poranki, kiedy nie chce nam się przeczytać porannej prasy, by pozostać na bieżąco, pójść na siłownię, by zadbać o kondycję, czy dla spokoju ducha przejrzeć kalendarz na przyszły tydzień.

Najlepsze pomysły przychodzą do głowy wtedy, gdy człowiekowi po prostu leniuchuje. Przecież połowa wynalazków nie powstałaby, gdyby nie chęć ułatwienia sobie życia. Zanim więc w następnej wolnej chwili rzucimy się do nadrabiania zaległości zawodowych, kondycyjnych czy nie wiadomo jakich jeszcze, spróbujmy jednak się przemóc i zostać w ulubionym fotelu. Na początku nie będzie łatwo, ale z czasem można się przyzwyczaić. Pomocna może okazać się nastrojowa muzyka czy niezobowiązujący program telewizyjny. Słowem, wszystko to, co zakazane przez wszelkie podręczniki poszukiwaczy straconego czasu. A już nic, jak pisał Tołstoj, tak nie rozbudza lenistwa jak jałowe rozmowy. Albo na przykład lektura jałowych artykułów.

Grzegorz Morawski

Facebook Comments
1 comment

Artykuły użytkownika

Najnowsze

Najczęściej komentowane

Facebook Comments